Nie wiadomo jak długo dane jest mi być nadal aktywnym. Zdrowie szwankuje
to i aktywność spada.(Ostatnio Quantec znalazł mi ślady brucelozy - choroby
zawodowej lekarzy wet. Dlaczego dopiero teraz? Pomimo wielu badań? Pewnie
dlatego, że są one do kitu!).
Może moje przemyślenia pozwolą Państwu spojrzeć inaczej na swoje zwierzęta
i własne zdrowie.Moje obserwacje wskazuja, że żyjąc ze zwierzętami, mamy
ich obciążenia i odwrotnie. Ostatnio zdiagnozowałem wirusa HPV - brodawczak
ludzki u pieska z brodawką na czubku prącia. Skąd to to się wzięło? A zagrożenie
dla licznej rodziny? Czy istnieje? Może jednak należy szczepić dziewczynki
od 9 roku życia? Naukowcy - do roboty! Nagroda Nobla czeka!
BW
Dr med.wet. Bogumił Wojnowski
NOWE KIERUNKI w DIAGNOSTYCE i TERAPII ZWIERZĄT w POLSCE.
(Artykuł poglądowy - obserwacje, doświadczenia i reminiscencje z 34 letniej
praktyki oraz badań paranaukowych – czyli od TCM do Quanteca )
Warszawa, marzec 2007 r.
Rozwój nowych warunków życia w Polsce, po zmianie systemu, umożliwił także
lekarzom weterynarii poznawanie technik, dotychczas niedostępnych w krajowym
systemie kształcenia.
Jedną z tych technik jest akupunktura promowana przez Polskie
Towarzystwo Akupunktury Weterynaryjnej (www.vetakupunktura.pl).
Jej początki w weterynarii praktycznej zobaczyłem po raz pierwszy w Klinice
Bydła na FU Berlin w r. 1986, kiedy dwaj lekarze z Wiednia zademonstrowali
znieczulenie igłami do operacji u krowy. Wtedy zacząłem się interesować
alternatywnymi metodami diagnostyki i leczenia zwierząt. Odwiedziłem
już wcześniej kilka klinik: Wiedeń, Brno, Koszyce, Budapeszt, Berlin, Hannower,
Kopenhaga w poszukiwaniu tematyki swoich działań jako młody naukowiec z SGGW
w Warszawie. W końcu wybrałem modny wtedy kierunek: badanie profilu metabolicznego
u krów – zapoczątkowany przez prof. Rossowa a NRD, Lebedę z Brna i Poulsena
z Kopenhagi.
Ta tematyka była moją pracą doktorską, którą obroniłem w 1982 r., wykorzystując
po raz pierwszy w Polsce u zwierząt kombajny analityczne do badań
laboratoryjnych SMA – Technicon i 2 pipety automatyczne zdobyte w ramach
reparacji wojennych od Niemców.
Inne ośrodki, akademickie i badawcze, wykonywały wtedy te badania zawzięcie
dmuchajac w pipety, co się równało z „samodzielnym wykonywaniem badań” –
bardzo cenionym przez starszych naukowców, mających blade pojecie o laboratorium.
Niektórzy naukowcy, badając minerałki w surowicy używali wody do rozcieńczeń
z metalowej destylarki, bo jedyna szklana była daleko i trzeba by
wodę dowozić. A to kłopot. Taki to był wtedy poziom nauki w moim kręgu. Nie
przeszkodziło to tym ludziom zostać profesorami, teraz na emeryturze ale ich
prace są pewnie z całą powagą cytowane prze następców, którzy są już też
profesorami, niektórzy dojeżdżają 150 km do kliniki, która jednak nie dochowała
się własnego materiału z pozostawionego narybku. Czyżby złe decyzje personalne
sprzed 20 lat?
Zastosowane nowości i prekursorstwo tematyki badań nic mi jednak nie pomogło,
gdyż straciłem możliwość dalszej pracy naukowej. Poprzez niezrozumiałą dla
mnie wtedy i do dziś decyzję kilku profesorów, (politycznych ortodoksów)
musiałem sobie znależć nowe miejsce w życiu. To był, jak mi się teraz wydaje
wygrany los na loterii życiowej.
Tak widocznie miało być, myślę sobie czasami. Wot żyzń! Albo przeznaczenie
dla wyższych celów niż nasłuchiwanie o czym myśli, mówi szef Kliniki czy
Katedry.
Zostałem zatem z musu pierwszym prywatnym praktykiem w Warszawie
i prywatnym naukowcem. Tak jest nadal i dziękuję Bogu, że uwolnił mnie od
poddaństwa = niewoli w oficjalnej nauce, gdzie rządzą prawa feudalne (a może
po prostu sitwa?).
Poza mną – zmuszonym - tylko jeden znany mi kolega sam zrezygnował
z pracy w klinice, bo mu nie stwarzano warunków rozwoju naukowego.
Widzę, że dobrze sobie radzi i jest cenionym konsultantem w kraju, daje
wykłady, pisze. Większość moich ówczesnych kolegów z kliniki wkrótce łagodnie
usunięto, pozostawiając dobrze widzianych, spokojnych, układnych. Skutek
taki, że kierownikiem kliniki jest człowiek jeno z tytułem doktora, bo profesor
się nie sprawdził?! Why? Czyżby postawiono na złego konia przed 20 laty?
A jak jest w wielkiej nauce - każdy widzi. Zbyt jeszcze często wydumane
tematy prac, umysły zamknięte na nowości. Aby tylko się nie narazić szefowi,
dostać grant, napisać książkę, przepisując w kółko od innych. Ludzie niepokorni,
poszukujący, z otwartymi głowami mają szansę, ale np. w USA.
Nasz wydziałowy biochemik – zrobił karierę w Cincinatti – gdzie robi ponoć
rewelacyjne badania „grzebiąc w komórce” i jest do tego - milionerem. Bowiem
pracowitość i innowacyjnośc, to pieniądze, ale chyba nie u nas.
Dlatego tak to jest z opisywanymi nowymi technikami badań i leczenia.
Ich wprowadzanie na rynek jest na ogół oddolne, ze społeczności lekarskiej
a nie z Uczelni, z grona licznych naukowców, profesorów. Czy to nie dziwne
i smutne zarazem?
AKUPUNKTURA – ta metoda, jak żadna inna - jest przydatna do natychmiastowego
przyniesienia ulgi cierpiącemu zwierzęciu (oczywiście oprócz zastrzyku/tabletki
p.bólowej).
Podczas pierwszego w Polsce kursu akupunktury we Wrocławiu, poznałem zasady
tej starodawnej nauki wywodzącej się z Chin (TCM). Nasz nauczyciel, dr H.
Kocyła – (także emigrant z Polski do Niemiec) w przystępny sposób wprowadził
uczestników kursu w arkana tej wiedzy.
Dzięki temu w kilkunastu prywatnych klinikach, gabinetach w kraju prowadzi
się zabiegi akupunktury u psów i koni.
Podczas pobytu stypendialnego w Klinikach FU w Berlinie (1986-7) miałem
również możliwość w wolnych chwilach brać udział w szkoleniach dla lekarzy
medycyny, gdyż starym zwyczajem, co środę w Berlinie jest dzień szkoleń.
Pracują tylko dyżurne praktyki ludzkie i weterynaryjne, wg. grafika na cały
rok. (Warto tu nadmienić, że asystenci z Klinik na Uczelniach mają ustawowy
zakaz praktyki w mieście. Nie mogą mieć dodatkowych dochodów kosztem
wolno praktykujących, dla których ich praca jest jedynym źródłem utrzymania.
Może to być inspiracja dla Władz Naukowych Uczelni Medycznych!).
W Warszawie np. panuje duża dowolność w praktykowaniu naukowców, a okna
ich gabinetów pozostają wieczorami ciemne, bo nikt nie pozostaje w pracy
dłużej niż to niezbędnie potrzebne. Za moich czasów na Uczelni (1972 – 1982
) nikt nie śmiał wyjść z Kliniki przed profesorem, który najczęściej pracował
do 19–tej.
W Berlinie nadal tak jest do dziś. Początkowo prof. Trautwetter – szef
Kliniki za mego pobytu a obecnie jego następca - Prof. Leo Brumberg przychodzi
do Kliniki Małych Zwierząt o godz. 6-tej a wychodzi wieczorem.
Wśród odwiedzanych przez mnie szkoleń były te klasyczne jak np. nowatorskie
wtedy na Zachodzie techniki USG – w ocenie stawów biodrowych u noworodków
oraz te alternatywne – jak homeopatia. W Polsce obydwie dyscypliny
zostały zauważone i znalazły uznanie u pewnej grupy lekarzy w ok. 10 lat
póżniej, a weterynarii jeszcze pózniej.
Homeopatia – jest solą w oku wielu naukowców i praktyków konwencjonalnych.
Nie dopuszczając do swojej świadomości efektu „podobne leczy podobne”
liczni twardogłowi oponenci, homeopatii (także z tytułami profesorskimi)
ośmieszają się skutecznie. Dobrze, że fizycy i chemicy zaczęli wspierać
teorie homeopatyczne.
W ciągu mojej pracy w Klinice – byłem podobno, za plecami, wyśmiewany
za leczenie „wodą”. Dziś – ponad 10 tys. lekarzy medycyny i liczni weterynarii
są po kursach homeopatii i pomagają pacjentom. Pierwsze seminarium na Weterynarii
w Warszawie firmy Heel, ściągnęło na głowę kierowniczki Katedry Farmakologii
burzę krytyki członków Rady Wydziału. Jak śmiała w mury Uczelni wprowadzić
homeopatię! Dziś to normalka. Homeopatia, jakkolwiek dalej niezrozumiała
dla skostniałych umysłów – jest tolerowana, a były dziekan, profesor - jest
w radzie naukowej czasopisma Biologiczna Medycyna Weterynaryjna.
Dzięki takim firmom Jak Heel, Sanum, Dr Reckeweg – lekarze w Polsce poznali
zasady działania homeopatii weterynaryjnej. Natomiast oprócz tych: Boiron,
Lehning, Wala, Weleda, DHU i nieliczne polskie – szkolą tysiące lekarzy i
farmaceutów.
Zarówno akupunktura jak i homeopatia dały mnie, lekarzowi
poszukującemu możliwość rozwinięcia dalszych technik diagnostyki i leczenia.
Jakie było moje zdziwienie, gdy odwiedzając Kliniki UC w Davies – spotkałem
w tej samej miejscowości / dużej wiosce pod Sacramento – Wellness Center
– lecznicę dla małych zwierząt = psów, kotów, ptaków etc. z terapiami naturalnymi.
Miła koleżanka oderwana na chwilę od licznych pacjentów pokazała wszystko,
otwierając nawet szafki z preparatami. Wśród nich zobaczyłem też Kwiaty Bacha,
które z powodzeniem stosuję dla ludzi. Ale żeby dla psów? To mi dało do
myślenia. A nasi profesorowie / krytykanci homeopatii pospadają z krzeseł,
jak się o tym (przypadkiem) dowiedzą. Zainteresowanym kolegom udostępnię kontakt
do tej placówki.
Szkoląc się u Niemców, Rosjan, Ukraińców, Czechów – w tych dziedzinach
natrafiłem na elektropunkturową diagnostykę, w skrócie EAV – od nazwiska
dr Voll’a.
Ten niemiecki lekarz (praktykujący podobno trochę w czasie wojny w obozach,
a póżniej u Rosjan) połączył zasady TCM z elektroprzewodnictwem mierzalnym
aparaturą.
Tym samym potwierdził zjawisko bioelektryczności w procesach życiowych
organizmu, zauważone i opisane po raz pierwszy w Polsce przez zwykłego księdza
przyrodnika z kieleckiego, póżniej profesora KUL-u, Włodzimierza SEDLAKA
(www.fbs.org). Ten niezwykły człowiek jest moim naukowym przewodnikiem. (poza
prof. Pinkiewiczem z Lublina – internistą (szkoła wiedeńska), prof. Janiakiem
– diagnosta kliniczny – internista (szkoła lwowska) – wspaniałymi ludźmi
i naukowcami z naszego kręgu).
Dzięki SEDLAKOWI, jego obserwacjom (czemu się o nim nie naucza medyków?)
doszedłem do zastosowania praktycznego testów elektronicznych wykonywanych
u psów i koni. Uzbrojony w sprzęt do EAV-test z programem komputerowym mam
wrażenie, graniczące z pewnością, że mogę wykryć niemal każdą przyczynę
choroby .
Korzystając z tej wiedzy utworzyłem też Pracownię Elektronicznej Diagnostyki
Chorób Chronicznych u Ludzi. Ma to miejsce w Gabinecie INTEGRUM w Warszawie
(www.paramed.waw.pl). Podobnych gabinetów
jest w Polsce ok. 200.
Po przebadaniu ponad tysiąca pacjentów stwierdzam, że niemal każdy z nas
cierpiąc na schorzenia przewlekłe, ma jakieś obciążenie odzwierzęce
- zoonozy.
Na czoło wysuwają się: grużlica, leptospiroza, chlamydie, grzybice, pierwotniaki,
przywry, robaki obłe i płaskie oraz wirusy: wrodzone - poszczepienne oraz
nabyte ze środowiska (podejrzewam to na podstawie obserwacji niektórych starszych
kolegów z trzęsącymi się głowami, rękami albo odchyleniami emocjonalnymi).
Znaczącą rolę w kształtowaniu mapy obciążeń u chronicznie chorych mają
bowiem nasze zwierzęta domowe i gospodarskie praca w laboratorium lub rzeżni.
Jednak po zastanowieniu, skąd tyle leptospirozy w organizmach, muszę przyznać,
że najprawdopodobniejszym żródłem tego zakażenia są szczury. Zarówno na wsi
jak i w miastach – jest ich mnóstwo. Widziałem w Budapeszcie film o podziemnym
świecie, gdzie szczury królują. Pewnie nie inaczej jest w Warszawie.
Kolejnym rezerwuarem są gołębie i inne dzikie ptaki (chlamydie, rzęsistek,
mykoplazmy, kokcydie).
Dlatego też służby sanitarne i weterynaryjne powinny rozpoznać i rozwiązać
ten problem na skalę ogólnopolską. Może gołębie w miastach trzeba leczyć
wysypując odpowiednio zaprawioną karmę? Co na to TOZ i Wydziały Ochrony Środowiska
oraz GIS?)
No i wreszcie, po wielu latach przebijania się przez lody niechęci do
poznania „nowego” – trafiłem na kolejną nowinkę: radionikę.
To zwana inaczej biokomunikacja ludzi, zwierząt, roślin. Telemetria,
telekinezja, teleportacja, telepatia i inne elementy fizyki kwantowej zostały
ubrane w program komputerowy pn. QUANTEC.
Po półrocznej obserwacji tej metody w Gabinecie Integrum, przez prekursorkę
– Panią Helenę Czarnojan z Niemiec, nabyłem to cudo drogą kupna.
Wykonujemy aktualnie badania ludzi i zwierząt. Olbrzymi program (www.quantec.ch)
pozwala na zastosowanie go w medycynie, weterynarii, rolnictwie, leśnictwie
oraz uzdrawianiu stosunków międzyludzkich.
Nasze pierwsze wyniki badań psów i koni, pozwoliły na poznanie oprócz
dolegliwości chorobowych tych zwierząt, także ich życia wewnętrznego. Dlaczego
bowiem piesek 12 letni - Aramis – leczony od 8 lat w kierunku HD przestał
chodzić zupełnie? Quantec podpowiedział: stan kostniejącego zapalenia
opon rdzeniowych (!) – niewidocznego na zdjęciu rtg kręgosłupa.
Ponadto podał: pies się poddał, jest zrezygnowany i się wstydzi kolegów.
Nasz komentarz: pies cierpi, jest zmęczony chorobą a ponadto musiało się
wydać, że jest kastratem, nie ma jąder!
Inny pacjent: 20 letni wałach – opisany przez program jako mający bogate
życie wewnętrzne i jego rola w stajni – wywołała dyskusję z jego włascicielką,
która barwnie opisywała różne zachowania, zauważone także przez program.
Badany buldożek francuski – 12 c. – Piotruś - met. Vega-test został zdiagnozowany
przyczynowo na obecność drobnoustrojów w organizmie. Natomiast fakt z analizy
Quanteca, że dobrze mu robi słuchanie muzyki Mozarta – potwierdziła właścicielka.
Pies, po włączeniu muzyki poważnej, nie odstępuje kolumny głośnikowej z której
dobiegają dżwięki. Ciekawe, że inne pieski z tej hodowli nie zwracają uwagi
na tę muzykę.
Jednak to ludzie są najlepszymi objektami obserwacji. Starszej
pani Quantec wykrył w ciele / duszy (?) – krzyki ofiar! Okazało się, że
mieszka ona na Muranowie, gdzie było Ghetto. Innej młodej dziewczynie –
„Obiekt Kolosseum / arena walki”. Rozmowa wyjasniła, że mieszka od urodzenia
w Olszynce Grochowskiej, gdzie przed 176 laty rozegrała się Bitwa o Warszawę
z Rosjanami.
Resume:
Jak przystało na prywatnego naukowca, entuzjastę nowinek w medycynie i
weterynarii będę rozwijał poznane techniki dla dobra pacjentów i ciekawych
nowości kolegów.
Profesorom, którzy pomogli mi „wybrać tę drogę” dziękuję i odpuszczam
im winy.
Sztuka wybaczania – to jedna z pozycji literatury, która polecam innym
skrzywdzonym przez życie. Może jednak „ostatni będą pierwszymi” a „oliwa
sprawiedliwa, zawsze na wierzch wypływa”.
A może założę Akademię Radioniki w Polsce i zostanę jej profesorem? Tak
mi kiedyś wywróżono. Wróżby to też po trochu radionika, ale z użyciem mózgu
zamiast Quanteca.
Czytajcie więcej na moich stronach: www.mediwetbw.waw.pl, www.paramed.waw.pl.
Zapraszamy na konsultacje właścicieli zwierząt ze swoimi pupilami razem
i oddzielnie.
Działamy na całym świecie. Fala energii kwantowej nie ma granic. Aktualnie
wspomagamy osoby mieszkające w Kaliforni, Laurę z Rzymu i kilku biznesmenów
globtrotterów.
Z terenu całej Polski jest już kilkaset osób w programie wspomagania na
odległość. Wystarczy do analizy przysłać zdjęcie obiektu z datą urodzenia,
imieniem i nazwiskiem / imieniem zwierzęcia. Po ustaleniu stanu zdrowia,
wybiera się sposób / program wspomagania na odległość, wybiera leki homeopatyczne,
zioła etc.
Inne strony warte odwiedzenia: www.hp-czar.com,
www.umtsno.de, www.prawodozycia.pl, www.nexus.media.pl, oraz książka Teleportacja
– Davida Darlinga (wyd. Amber 2006 r.)
Dr med.wet.B. Wojnowski